Jak to robią inni – czyli wyjazd studyjny do Norwegii
Grupa członków SMŻ zaangażowana w projekty „Rozwój metapopulacji żubra w północno-wschodniej Polsce” i „O bioróżnorodności dla przyszłości, czyli jak uczyć, że sarna nie jest żoną jelenia” pojechała na kilka dni do Parku Narodowego Dovrefjell-Sundalsfjella w środkowej Norwegii. Na tym rozległym (blisko 1700 km2) górzystym obszarze żyje jedyna w Europie wolna populacja ok. 300 piżmowołów i wielkie stada reniferów.
Najwyższym szczytem jest Snǿhetta („śnieżna czapka”) o wysokości 2286 m, mimo lata pokryty grubą warstwą śniegu. Na płaskowyżu pełno jest bagien, torfowisk, wrzosowisk, są liczne mchy, porosty, karłowate brzozy i wierzby. Krajobraz jest piękny i nieujarzmiony, a wędrówka po parku to prawdziwe wyzwanie – i ze względu na rozległość, jak i na warunki terenowe. Woda, spływająca z topniejących lodowców i podsiąkająca od spodu, liczne rzeki, strumienie i wodospady powodują, że wszyscy dość szybko są przemoczeni. Ale – jak zgodnie stwierdzają uczestnicy wyprawy – warto było przechodzić piechotą nawet po 20 km jednorazowo, bo wrażenia są niezapomniane. Tu nie jeździ się samochodami, a kilka autobusów dziennie dowozi tylko w konkretne punkty wypadowe.
Polsko-norweskie spotkanie miało na celu wymianę informacji i doświadczeń w ochronie zagrożonych dużych parzystokopytnych stanowiących filar ochrony bioróżnorodności w obu krajach. Działania w tym zakresie przedstawili: ze strony polskiej prof. Wanda Olech, a ze strony norweskiej Carl S. Bjurstedt, menadżer parku oraz pracownicy, którzy poprowadzili również uczestników wyprawy przez dzikie bezdroża i pomogli zobaczyć chronione tu zwierzęta.
Bardzo ciekawa była wizyta w edukacyjnym Centrum Reniferów, a także punkt widokowy, do którego dociera się wśród głazów prowadzących jakby w głąb dziejów – są na nich zaznaczone ważne elementy zmian w historii i prehistorii tego regionu. Interesująca była wymiana doświadczeń w zakresie bezpośredniej edukacji dzieci i młodzieży – i w Parku Narodowym Dovrefjell-Sundalsfjella, i u nas, podczas zajęć organizowanych przez SMŻ, stosuje się bardzo podobne metody i… eksponaty, np. w Polsce pokazuje się czaszkę żubra, a w Norwegii czaszkę piżmowoła, przygotowuje quizy, zagadki itp.
Piżmowoły robią duże wrażenie, ale można je oglądać tylko z daleka – nie wolno przekraczać dystansu 200 m. Są to zwierzęta dość agresywne i, jak mówią miejscowi, „jeśli maskox (to używana powszechnie nazwa) się na ciebie patrzy – lepiej pójść w inną stronę”. W przeciwieństwie do żubrów, które raczej schodzą człowiekowi z drogi i atakują w wyjątkowych sytuacjach, piżmowoły w sytuacji zagrożenia szarżują. Są bardzo szybkie, a bezdrzewny teren nie pozwala na ukrycie się. Monitoring zwierząt prowadzi się z powietrza, a nie zakładając obroże, jak u nas. Stada i piżmowołów, i reniferów są doskonale widoczne z pokładu helikoptera.
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć – autorka: Magda Kaczmarek-Okrój